Kolejne kwiatuszki z blogu Jerzego Konikowskiego (można z nich już stworzyć dywany kwiatowe niczym w Wersalu czy Polanicy). W ostatnim wpisie Jerzy Konikowski zamieścił partię Kacpra Pioruna z komentarzem(!).
Cześć mu i chwała, tylko dlaczego nie oddał honoru autorowi analiz? Dla mnie, jest to zwykłe przypisywanie sobie cudzej pracy, którą (wreszcie), ku uciesze czytelników, prawie dosłownie przetłumaczył z języka niemieckiego. Tak jakby Polacy uznali język niemiecki za obowiązkowy i wszyscy się jego uczą. Przypominam, że prezes Sielicki zalecał naukę języka angielskiego i muszę przyznać, że znajomość tego języka w Polsce jest znacznie szersza niż np. 10 lat temu.
Zdumiewające jest też to, że "skoczek2" jest poliglotą, który wpisuje na blogu Konikowskiego linki do obcojęzycznych artykułów (ostatnio nawet zmusił mnie do tłumaczenia z norweskiego), a jego poglądy są dokładnym odbiciem poglądów Jurka Konikowskiego. Większość jego wpisów prowokuje bez oparcia o fakty, co daje bodziec anonimowym "komentatorom" do prowadzenia dyskusji o niczym.
Czy nie lepiej byłoby, gdyby Jurek Konikowski poprzestał na propagowaniu swoich osiągnięć wydawniczych? Może uda mu się zdobyć kolejnych nabywców, bo ja nie jestem przekonany do tej formy materiałów szkoleniowych. Książki tego typu są reliktem czasów przedkomputerowych.
Aktualnie "drogą kupna" stałem się właścicielem Mega DataBase 2016 i jest tam ponad 6,4 milionów partii, z czego ok. 68500 z komentarzem. Po co komukolwiek te książki, jeśli można kupić tak ogromny materiał szkoleniowy za 50+ dolarów?
Obserwując blog Jerzego Konikowskiego, widzę tendencyjne zamieszczanie partii w dziale "Ciekawe partie", a następnie próbę udowadniania złej pracy trenerów w prowadzeniu zawodników. Brak reakcji samych zawodników na insynuacje Konikowskiego najlepiej świadczy o wartości tych insynuacji.