Jerzy Konikowski ma już 72 wpisy w cyklu „Problemy szkoleniowe w polskich szachach”. Po zapoznaniu się z tymi wpisami doszedłem do „odkrywczego” wniosku, że Jerzy Konikowski ma rzeczywiście problemy, ale z sobą.
Zajmę się okresem krakowskim Jerzego Konikowskiego, bo mam jeszcze dobrą pamięć i wiem, jak to wtedy wyglądało. Stwierdzenie Konikowskiego, że w latach 70. ubiegłego wieku trenował młodzież Nowej Huty i Krakowa jest śmieszne. Nie ma wychowanków Konikowskiego w Krakowie, a z jego treningiem innych juniorów mieliśmy już do czynienia, np. Wojtaszek i Naiditsch nie wymieniają Konikowskiego jako swojego trenera. In my recolection, Jerzy Konikowski pracował, tak jak każdy robol z Nowej Huty, w dziale zaopatrzenia. W Hutniku Nowa Huta nie było taryfy ulgowej dla szachistów, musieliśmy pracować 8 godzin dziennie w Hucie Nowa Huta. Można łatwo sprawdzić, że po wyjściu z wieku juniorskiego Henia Piskorza, Leszka Wilka i mnie, nastąpiła posucha, a juniorami, którzy po nas nastąpili, byli Stanisław Kostyra, Adam Hachaj, Jan Kusina, Andrzej Kumela, Maciej Jachimczyk i nie mieli oni nic wspólnego z Jerzym Konikowskim.
Jerzy Konikowski napisał, że po przeprowadzeniu się do Krakowa w 1971 roku, szybko znalazł się na drugiej pozycji w kadrze Krakowa. A co się stało z grającymi wówczas w Krakowie Czesławem Jędrzejkiem i Ryszardem Gąsiorowskim? A mój przyjaciel ze szkolnej ławy, Henryk Piskorz grał trzykrotnie w finale mistrzostw Polski. Jerzy Konikowski nigdy nie zagrał w finale mistrzostw Polski seniorów. Stasiu Porębski miał większe sukcesy miał większe osiągnięcia jako junior niż Jerzy Konikowski.
In my recolection, Jerzy Konikowski przyczynił się do rozpadu klubu Hutnik Nowa Huta, ściągając z Bydgoszczy Marka Rogalewicza (I kategoria), który, tak samo jak Konikowski, był dobrym blitzkarzem, co zaowocowało złotym medalem w drużynowych mistrzostwach Polski w szachach błyskawicznych w 1973 roku.
Jerzy Konikowski zamieszcza wspomnienia i zapomina, że inni też je mają.
Ewa Nagrocka (zdobywczyni srebrnego medalu) w partii z Alicją Górną
A tak zmienił się skład drużyny Hutnik Nowa Huta na błyskawiczne mistrzostwa Polski w przeciągu zaledwie jednego roku:
1972 - www.szachypolskie.pl
Drużynowe Mistrzostwa Polski mężczyzn (finał) |
||||
3 |
Hutnik Nowa Huta |
25 |
J,Konikowski, R.Gąsiorowski, K.Steczkowski, Z.Nagrocki, S.Porębski |
1973 – www.polskieszachy.pl
Drużynowe Mistrzostwa Polski mężczyzn (finał) |
||||
1 |
Hutnik Nowa Huta |
26½ |
15 |
Niestety, obaj panowie nie reprezentowali wysokiego poziomu w szachach klasycznych, a ich obecność spowodowała odejście z klubu kilku osób i krakowskie szachy przestały się liczyć na arenie krajowej. W 1975 roku Hutnik Nowa Huta musiał opuścić I ligę.Nawet fuzja Hutnika z KKSz nie przyniosła spodziewanych rezultatów i Hutnik przestał istnieć.
Niestety, obaj panowie nie reprezentowali wysokiego poziomu w szachach klasycznych, a ich obecność spowodowała odejście z klubu kilku osób i krakowskie szachy przestały się liczyć na arenie krajowej. W 1975 roku Hutnik Nowa Huta musiał opuścić I ligę.Nawet fuzja Hutnika z KKSz nie przyniosła spodziewanych rezultatów i Hutnik przestał istnieć.
Jerzy Konikowski usiłuje dostać się do historii jako gwiazda polskich szachów, którą nie jest. Lepiej mu wychodzi masowa produkcja książek poprzez kopiowanie całych rozdziałów z jednej książki do innych. Przykładem tego może być jego ostatnia książka.
Przejdźmy w końcu do meritum, czyli powodu powstania tego wpisu.
Jerzy konikowski napisał:
Problemy szkoleniowe w polskich szachach (66)
W tekście napisałem: Zwracam uwagę na to, że choć te końcówki są teoretycznie równe, to w praktyce bardzo często wygrywa strona silniejsza materialnie. Sam widziałem na własne oczy takie momenty. Przypominam sobie pewną imprezę szachową (około 35 lat temu), kiedy to mój ówczesny podopieczny Roman Tomaszewski z Częstochowy „oszukał” w takiej pozycji największego specjalistę tego typu końcówek w kraju.
W praktyce turniejowej, przy tykającym zegarze, wszystko jest możliwe!
Teraz precyzuję tę informację. Końcówka była grana w czasie rozgrywek I ligi w Jaszowcu (4-14.10.1980) i „ofiarą” Romana Tomaszewskiego stał się sam Andrzej Filipowicz. Jak na ironię miał on wcześniej wykłady na ten temat w trakcie jednego zgrupowania kadry, którego uczestnikiem był Romek.
Końcówka była oczywiście remisowa, ale młodszy ją wygrał. Po partii Tomaszewski krótko skomentował wynik: „Łatwo pokazuje się taką końcówkę z notatkami przy tablicy demonstracyjnej, niż demonstruje się ją w rzeczywistej grze”. I miał rację!
Zdumiewające jest, że od pewnego czasu Jerzy Konikowski atakuje redaktora „Szachisty” Andrzeja Filipowicza za to, że ma inne poglądy na idiotyczny temat Konikowskiego „Przed końcówką jest debiut!”. Mam wrażenie, że po ukazaniu w „Szachiście” artykułu Andrzeja Filipowicza o pracy nad szachami, który jest niezgodny z manią prześladowczą Jerzego Konikowskiego, rozpoczął się na blogu Konikowskiego skomasowany atak właściciela blogu i jego klakierów. Jednym z tych ataków jest powyższy cytat. Nasuwa się pytanie, dlaczego Jerzy Konikowski nie zamieścił tej partii oraz jej przebiegu, skoro tak dobrze jest zorientowany i brzmi, jakby był przy tej partii. Cytowanie słów Romana Tomaszewskiego powinno być poparte jakimś dowodem. Z wypowiedzi Jerzego Konikowskiego na jego blogu, w Wikipedii i innych publikacji dowiadujemy się:
Jerzy Konikowski napisał o sobie:
Jego podopiecznymi zostali przyszli reprezentanci kraju i olimpijczycy Roman Tomaszewski, bracia Artur i Bogusław Sygulscy oraz Jacek Flis.
Z tych trzech wymienionych szachistów tylko Artur Sygulski był olimpijczykiem. Ale rozmijanie się z prawdą w przypadku Jerzego Konikowskiego jest nagminne. Rozumiem, że Jerzy Konikowski, po zamieszczonej przeze mnie poniższej partii, skoryguje swoją wypowiedź. Rozmarzyłem się – Jerzy Konikowski nigdy nie przyznaje się do swoich błędów.
Przy okazji, doszły mnie słuchy, że współpraca trenerska Jerzego Konikowskiego z Romanem Tomaszewskim nie była sielankowa.