Moim Czytelnikom wyjaśniam, że "farosz" w gwarze ludowej oznacza proboszcza. A proboszcz - sami wiecie, prawi nauki. I z proboszczem nie można dyskutować, bo cała wieś jest przeciwko tobie.
Podajemy informacje pomyślne lub złe, ale zawsze prawdziwe!
Motto mija się z prawdą. Poniższy tekst wykazuje duże rozbieżności między mottem a rzeczywistością.
Jerzy Konikowski
Następnie Michał Krasenkow wymienia wybitne osobowości trenerskie Razuwajewa, Dworeckiego i Złotnika, których byłoby trudno zaprosić do Polski ze względów finansowych.
Przypominam, iż zaproszenie Jurija Razuwajewa nie wchodzi zupełnie w grę, gdyż znakomity szkoleniowiec już nie żyje.
Żeby to stwierdzenie wzmocnić, ukazał się komentarz:
Arek
To redaktor MATA i Krasenkow nie wiedzieli o śmierci trenera Razuwajewa?
Poniższy cytat pochodzi z "Mata" 5/2015:
Michał Krasenkow
System systemem, ale chodzi też o osobowości. Razuwajew, Dworecki, Złotnik - w dzisiejszych czasach trudno znaleźć lub zaprosić do Akademii, chociażby ze względów finansowych, trenerów takiej klasy. Postawa dzieci i rodziców też jest inna.
Ten cytat potwierdza wiarygodność komentarza Pawła Dudzińskiego na blogu Konikowskiego:
Pawel Dudzinski
Trudno dyskutować z anonimami, które najpierw piszą coś w stylu, że nie czytają „Mata”, a potem wypowiadają się (tendencyjnie) na temat tego, co znalazło się w środku numeru. Z uwagi jednak, że poświęcam pismu sporo pracy, pokuszę się w tym miejscu o małe sprostowanie powyższego wpisu i komentarza niejakiego Arka. Otóż arcymistrz Krasenkow nie stwierdził bynajmniej, że należy zaprosić (żyjącego) Razuwajewa, Dworeckiego i Złotnika do Akademii, tylko, że trudno w dzisiejszych czasach zaprosić do Akademii trenerów tej klasy. Różnica jest więc znacząca.
Przy okazji zachęcam czytelników bloga do przeczytania wywiadów z trenerem kadry Bartoszem Soćko, podwójnym mistrzem świata w solvingu Kacprem Piorunem i arcymistrzem kompozycji Janem Rusinkiem – to wszystko w najnowszym „Macie”. Wywiad z Michałem Krasenkowem jest jednym z wielu, jakie ukazały się w „Macie” w ostatnim czasie.
Z szachowym pozdrowieniem!
Redaktor prowadzący
czasopisma („resortowego”) „Mat”
Paweł Dudziński
Sprawa nie jest jeszcze zakończona. Kolejni komentatorzy "biją pianę":
Adamek
To jest chyba kwestia interpretacji. Chociaż przy mówieniu czy pisaniu o kimś do zapraszania, raczej bierze się pod uwagę osoby żyjące. O osobie zmarłej można powiedzieć, że można stosować metody szkoleniowe takich osób jak Razuwajew, ale zapraszać osoby żyjące np. Sułypę. Oczywiście można stosować metody treningowe Sułypy nie zapraszając go, ale co do osób zmarłych no to już ich się nie zaprosi żadną siłą. Szczególnie dobrze to widać przy osobach zmarłych dawno. Nikt nie powie o zapraszaniu osób np. klasy A.Nimzowitscha.
Arek
Panu Dudzińskiemu wyjaśniam, że moje dane są znane Panu Jerzemu. Ale nie mam zamiaru występować jawnie. MATa nie muszę kupować, ale mogę go czytać. Podobnie jak Adamek uważam, że interpretacja wypowiedzi Michała Krasenkowa była mało przejrzysta. Sam nie wiedziałem o śmierci znanego trenera. Dlatego redaktor pisma powinien to odpowiednio zredagować, aby nie było żadnych wątpliwości.
A wystarczyło uciąć jałową dyskusję i przyznać rację Pawłowi Dudzińskiemu. Tylko że nie z Jerzym Konikowskim takie numery. Jeszcze nie widziałem, żeby przyznał się do błędu. Dalej brnie w swoich wyjaśnieniach, nie zdając sobie sprawy, że jest to ślepy zaułek.
Jerzy Konikowski
Po niedawnych burzliwych wydarzeniach w trakcie ME niewidomych i słabowidzących zdecydowałem się na moderację bloga. Nie będę tolerować chamstwa, ale nie mam nic przeciwko krytycznym uwagom. „Arek” miał więc prawo skomentowania niejasnej wypowiedzi Michała Krasenkowa. Sam mógłym to zrobić, gdybym nie wiedział o śmierci Jurija Razuwajewa. „Adamek” zwrócił uwagę na formę interpretacji tekstu. Natomiast „mistrz” przypomniał o swobodzie wypowiedzi oraz różnej poruszanej tematyki, nie zawsze przychylnej działaczom Polskiego Związku Szachowego. Ta kwestia zresztą była wielokrotnie omawiana na tym blogu.
Sam czytam wywiady w Macie i uważam je za ciekawe. Moje krytyczne uwagi już tutaj przedstawiłem i mam w planie kontynuować tę akcję.
I to jest przerażające. Mam zamiar merytorycznie odnieść się do niektórych stwierdzeń Konikowskiego i to z pewnością nie będzie dla niego przyjemne. "Mam zamiar", ponieważ do października jestem zajęty przygotowaniami do jednej z największych amerykańskich parad - Pulaski Day Parade. A później zobaczę na własne oczy, jak wyglądają polskie szachy i co w nich tak drażni Konikowskiego, który zna je jedynie korespondencyjnie.
Gdybym ten komentarz zamieścił na blogu Jurka, byłbym zbanowany. A może, ze względu na starą znajomość, byłbym tolerowany.