Krzysztof Kledzik 16 maja 2017 o godz. 13:12
Cieszę się że są jeszcze osoby, które publicznie doceniają Pana pracę na rzecz polskich szachów. Doceniają i szanują, bo niestety obecnie panuje moda na demonstrowanie braku szacunku do Pana pracy. Teraz brak szacunku, oraz tabloidowe ujawnianie sekretów dawniej powierzonych osobom które podawały się za rzekomych przyjaciół, a później podstępnie zdradziły tych którzy im ufali i je chwalili, to te haniebne postawy są na fali, i są uważane za oznakę rzekomej popularności i uwielbienia wśród mas.
Panie Kledzik, czy to jest rzeczywiście Pańska opinia? Skąd Pan wie, że Konikowscy byli moimi przyjaciółmi? Czy znalazł Pan potwierdzenie tego „faktu” gdziekolwiek? Dla mnie słowo "przyjaciel" ma ogromne znaczenie i niewiele jest osób, które mogę tak nazwać. I dlaczego Pan wierzy Konikowskim, a nie mnie? Mnie chodzi tylko o jedno – Jerzy Konikowski zarzucił mi kłamstwo, a to automatycznie zwalnia mnie z jakiejkolwiek lojalności wobec państwa Konikowskich. Czy Pan zauważył, że przez cały rok nie odzywałam się? Wtedy w ogóle nie interesował mnie ich blog. Potem zaczęłam czytać komentarze pisane przez stada klonów państwa Konikowskich i ich manipulacje wyprowadziły mnie z równowagi. I niech tak znowu nie biadoli Pan nad losem Konikowskiego, on pierwszy przestał mi ufać, a ja czekałam dość długo z ujawnieniem „sekretów” mi powierzonych. Bo, Panie Kledzik, ja nie kłamię i zarzucanie mi kłamstwa jest dla mnie obelgą.
Teraz brak szacunku, oraz tabloidowe ujawnianie sekretów dawniej powierzonych osobom które podawały się za rzekomych przyjaciół, a później podstępnie zdradziły tych którzy im ufali i je chwalili, to te haniebne postawy są na fali, i są uważane za oznakę rzekomej popularności i uwielbienia wśród mas.
Z tego zdania jasno wynika, że doskonale Pan wiedział i wie, że Jerzy Konikowski multinikuje. A moja „zdrada” polegała na ujawnieniu fałszywych ników. Czyli kolejne potwierdzenie, że nie kłamię.
Komentarze
"W ostatnim czasie można zauważyć niebywałą progresję wyników arcymistrza Wesley So, od 2014 roku reprezentująceg o barwy USA.
Niedawno So wygrał mistrzostwa kraju i zostawił w pokonanym polu m.in Caruanę oraz Nakamurę. Na aktualnej liście rankingowej FIDE zajmuje znakomite 2 miejsce za mistrzem świata Carlsenem: link.
Swoje sukcesy turniejowe So zawdzięcza przede wszystkim świetnie opracowanemu repertuarowi debiutowemu, który został odpowiednio przygotowany do jego stylu gry i jest szeroki tematyczne (białymi gra 1.e4, 1.d4, 1.c4, 1.Sf3)."
blog.konikowski.net/.../...
Tymczasem w czasopiśmie mat o bodajże ostatnim numerze można przeczytać:
"Niebywałą progresję osiągnięć miał w ostatnich kilku miesiącach W. So. Warto zapoznać sięz JEGO opinią na temat pracy nad szachami: ""Obecnie w czasie turniejów nabrałem pewności siebie. Wynika to z faktu całkowicie innego podejścia do szachów. Teraz wydaje mi się, że znalazłem właściwy kierunek. Poprzednio spędzałem ZBYT WIELE CZASU PRZY KOMPUTERZE.Na przykłąd traciłem wiele czasu na ANALIZY DEBIUTÓW i nie mogłem tego wykorzystać w partii. WIele godzin przy komputerze bardzo źle wpływa na poziom gry, ponieważ staramy się zapamiętać zbyt wiele wariantów. Od pół roku mam trenera W. Tumakowa. Zajmujemy się przede wszystkim końcówkami i partiami czołówki światowej w tym Kasparowa i Karpowa.""
Kto wie lepiej So czy Konikowski...
A poza tym i tak uważam, że Pan Jerzy ma rację :)
MAT
Niech się Pani nie spodziewa odzewu ze strony K.Kledzika.